Artur Rubinstein (1887-1982)
Artur Rubinstein to niezaprzeczalnie wirtuoz fortepianu i jeden z najwybitniejszych pianistów XX wieku. Oprócz tego był także wielkim maestrem życia codziennego – spokojnym, dobrym i pozytywnie nastawionym do świata człowiekiem. Mimo że przyszło mu żyć w czasach bardzo trudnych (zabory, dwie wojny, Holokaust, komunizm), umiał celebrować życie i czerpać z niego garściami. Cechowała go elegancja, był wielkim patriotą, co wielokrotnie poświadczał. Był Polakiem żydowskiego pochodzenia, o czym zawsze pamiętał i mocno podkreślał. O jego zamiłowaniu do polskości świadczą liczne sytuacje, a wśród nich ta jedna, wyjątkowa. Podczas występu z recitalem na uroczystości z okazji podpisania Deklaracji Narodów Zjednoczonych w San Francisco, zauważa brak polskiej delegacji oraz flagi. Wpada w furię, występuje z ostrym, nieplanowanym przemówieniem oraz gra Mazurka Dąbrowskiego. Te fakty mówią same za siebie.
Urodził się w żydowskiej rodzinie łódzkiego przedsiębiorcy i tu spędził swoje młode lata, czyli pierwszą dekadę życia. Zajmowali mieszkanie przy ul. Południowej 28 (aktualnie Rewolucji 1905 r.). Warto tu uczynić małą dygresję, a mianowicie obok domu rodzinnego Rubinsteinów i znajdowała się cukiernia Aleksandra Roszkowskiego, do której mały Arturek chętnie uczęszczał (ten fakt będzie później miał swój oddźwięk w jego wspomnieniach). Nie gdzie indziej, ale w Łodzi uczył się grać na fortepianie (lekcji udzielał mu Adolf Prechner) oraz dawał pierwsze publiczne występy. Dalszą naukę kontynuował w Warszawie u Aleksandra Różyckiego, a później już w Cesarsko-Królewskiej Akademii Muzycznej w Berlinie i Paryżu. Tam studiował pianistykę, a cennych rad udzielali mu Henryk Barth i Józef Joachim. Rok 1904 można uznać za cezurę, kiedy to koncertem fortepianowym rozpoczął światową karierę.
Za żonę wybrał sobie w 1932 r. Anielę, córkę polskiego dyrygenta Emila Młynarskiego, z którą miał czwórkę dzieci – Elę, Pawła, Alinę i Johna. Zamieszkali w Stanach Zjednoczonych. Na Kubie miał plantację tytoniu, dzięki czemu mógł produkować cygara.
Jego sława wzrastała z roku na rok, koncertował w wielu miejscach na całym świecie. Rozpowszechniał m.in. muzykę Fryderyka Chopina i Karola Szymanowskiego. Zdobywał wiele nagród, ceniony był przez wielu znamienitych artystów i zwykłych ludzi. W tym zaangażowaniu w swoje życie zawodowe i rodzinne, nie zapomniał o rodzinnym mieście. Dowodem jego umiłowania rodzinnych stron jest koncert w 1975 r., którym uświetnił obchody 60-lecia Filharmonii Łódzkiej.
W ramach zasług Filharmonia łódzka oraz pasaż (łączący al. Kościuszki i ul. Piotrkowską) znajdujący się naprzeciwko domu rodzinnego Rubinsteina – zostały nazwane jego nazwiskiem. W Łodzi odbywają się także cykliczne konkursy jego imienia.
W filmie dokumentnym „L’amour de la Vie” Rubinestein mówił: „Kiedy byłem małym chłopcem, nie chciałem mówić, a śpiewać”. Za ten dokument pianista dostał Oskara.
Ze wspomnień Artura Rubinsteina:
„Ale Noemi i ja zupełnie innym okiem patrzyliśmy na wszystkie te niedostatki: kochaliśmy Łódź! Wydawało się nam, że fabryki to zamki ze wspaniałymi wieżami, carscy stójkowi to potwory, przechodnie na ulicach – to poprzebierani książęta i księżniczki” s. 15 („Moje młode lata”)
„Najważniejszym jednak wydarzeniem owych czasów stał się dla mnie przyjazd do Łodzi niewielkiej orkiestry symfonicznej, której dyrygował Holender Julius Kwast. Orkiestra wykonała wtedy I suitę z Peer Gynta Griega, która poruszyła mnie do tego stopnia, że po powrocie do domu – ku zdumieniu rodziny – zagrałem niemal w całości z pamięci. Pan Kwast, zaproszony do naszego domu, wysłuchał mojej gry i orzekł, że czas już, abym zaczął pobierać lekcje gry na fortepianie”. s. 16 („Moje młode lata”)
Julian Tuwim (1894-1953)
Autor „Lokomotywy” i innych utworów wierszowanych dla dzieci, żonglujący humorem i celnym, poetyckim słowem. Chyba każdy słyszał o Julianie Tuwimie, ale nie każdy wie, że na świat przyszedł w Łodzi w przy ulicy Widzewskiej 44 (obecnie Kilińskiego 46) w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Miejscem jego nauki było Męskie Gimnazjum Rządowe w Łodzi. Nie obce były mu więc różne części miasta i jego zakamarki, które chętnie wspominał w swojej twórczości, ubierając w charakterystyczny dla niego język artystycznego wyrazu. Miłość do literatury zaszczepiła mu jego matka, która ukochała język polski i poezję, a młody Julek pielęgnował i rozwijał to zamiłowanie. Pokłosiem tej inklinacji stały się pierwsze próby poetyckie – jako 17-latek przełożył wiersz L. Staffa na język esperanto, a na łamach „Kuriera Warszawskiego” ukazał się jego wiersz „Prośba”.
Zdecydował się na studia prawnicze i polonistykę, których nie ukończył. W tych latach Tuwim prężnie działał na niwie kulturalno-artystycznej miasta. Był współzałożycielem grupy poetyckiej Skamander oraz współpracował z pismem „pro Arte et Studio”. W tym samym roku, czyli 1919 r., poślubił Stefanię Marchew. Następnie został członkiem i założycielem Związku Artystów i Kompozytorów Scenicznych (Zaiks).
Czas rozpoczęcia II wojny światowej to dla Tuwima początek emigracji. Na dłużej, bo na 5 lat zatrzymał się w Nowym Jorku. Tutaj też rozwijał się literacko, pisząc do różnych gazet np. do: „Robotnika” czy „Nowej Polski”, uczestniczył w życiu artystycznym miasta. Do Polski wrócił w 1946 r. Traktowany był z dużym szacunkiem, pełnił rolę kierownika artystycznego w Teatrze Wielkim. Wraz z żoną zaadoptował córkę Ewę. Większą część życia chorował na zaburzenia nerwicowe. Zmarł na atak serca w Zakopanem 27 grudnia 1953 roku.
Tuwim to nie tylko poeta, ale też twórca wodewili, skeczy i tekstów piosenek. Autor wierszyków dla dzieci. Tłumaczył literaturę rosyjską. Dużo pisał do gazet literackich, których był też redaktorem – „Skamandra”, „Cyrulika Warszawskiego” i „Wiadomości Literackich”. Jego poezja była dwubiegunowa – pisał pięknym poetyckim językiem, ale też używał wulgaryzmów. Teksty Tuwima przepełnione są także grą słów i specyficznym humorem.
Związki Tuwima z Łodzią
To przede wszystkim miejsca zamieszkania. Wspomniana ulica Widzewska 44, później 1 Maja 5, Struga 42, Narutowicza 54 i Traugutta 12. Jednak autora „Kwiatów Polskich” wiąże więcej miejsc z Łodzią niż tylko rodzinne domy. Tuwim występował na scenie kabaretu Bi Ba Bo w Hotelu Savoy (miejsce związane z łódzką cyganerią). Po II wojnie działał tam Klub Literatów PICK. Pod adresem Piotrkowska 72 funkcjonował też Teatr Syrena i scena kabaretowa, które Tuwim odwiedzał. Natomiast z balkonu przy Piotrkowskiej 88 obserwował wydarzenia rewolucyjne 1905 r. które później znalazły swój oddźwięk w „Kwiatach Polskich”. Z kolei pod numerem 96 znajdowała się redakcja „Szpilek”, gdzie Tuwim publikował swoje teksty.
Bardzo ważnym miejscem dla łodzian była pierwsza wypożyczalnia książek mieszcząca się na ul. Struga 5. Często przebywał w niej Tuwim i on też zabiegał w Wydziale Kultury i Sztuki, aby jej nie zamykano w 1950 r. Niestety placówka ta została przestała funkcjonować pięć lat później.
Łódź w literaturze
Tuwim zaznaczał także swój związek z miastem licznymi tekstami o nim. W jednym z utworów wspomina maskotkę najstarszej polskiej weterynarii założonej w 1890 r. Tym symbolem jest rumak ulokowany na szczycie budynku weterynarii przy ul. Kopernika 22, oficjalnie nazwanej „Lecznica dla zwierząt domowych i wzorowa kuźnia angielska”.
Tuwim był częstym gościem w miejscu swojej nauki gimnazjalnej przy ul. Sienkiewicza 46 – wspierał finansowo uzdolnioną młodzież, dbając o jej warunki bytowe oraz pomagał w znalezieniu pracy.
Do cukierni znajdującej się pod adresem Piotrkowska 53 często przychodził po smakołyki, tutaj wydał swoje pierwsze zarobione pieniądze.
Opisywał też park Helenów założony przez Anstadtów w 1881 r., w którym znajdowało się wiele atrakcji – teatr, zwierzyniec, restauracja, tor kolarski i wiele, wiele innych. Dla autora był to „zaczarowany ogród”. Takim synonimem określił też podwórko przy kamienicy na ul. Struga, gdzie swojego czasu mieszkał. Lubił też spędzać czas na placu za bankiem ojca przy ul. Moniuszki, w hotelowym ogródku, gdzie znajdowała się scena kabaretowa.
Oczywiście ww. przykłady to kropla w morzu. Tuwim pisał o Łodzi sporo, dzięki czemu można bardziej poznać go nie tylko jako pisarza, ale też mieszkańca „ziemi obiecanej”. Eksploracja tych literackich ścieżek jest naprawdę fascynująca.
Izrael Kalmanowicz Poznański (1833-1900)
Niesamowite jest to, że o tak uznanym dla miasta fabrykancie zostało tak niewiele dla potomności – dwa zdjęcia i portret. Mało też przechowało się o nim opowieści, a jeśli już, to takie, które bardziej przypominają bajki niż historyczną prawdę. Trochę jednak wiemy i naprawdę warto pamiętać o tej postaci, ponieważ jego życie znacząco wpłynęło na rozwój przemysłowej Łodzi. W jego dawnym pałacu dziś mieści się Muzeum Historii Miasta Łodzi, która wraz z fabryką Poznańskiego zalicza się do najcenniejszych zabytków przemysłowych Europy. Kim więc był ten człowiek, który tak wielce zasłużył się dla łódzkiej ziemi?
Izrael Poznański urodził się w 1833 r. w Aleksandrowie Łódzkim, ale dzieciństwo spędził już w Łodzi. Mieszkał wraz z rodziną na Starym Mieście przy ulicy Podrzecznej 24 i uczęszczał do Szkoły Powiatowej Rosyjsko-Niemieckiej na Rynku Nowego Miasta (obecny Plac Wolności). Jego ojciec Kalman Poznański prowadził sklep z towarami łokciowymi i korzennymi, co wpłynęło zapewne na zaszczepienie synowi zamiłowania do handlu. Dzięki swojej siostrze Dwojrze (Dorocie) Izrael mógł ukończyć nie tylko cheder, ale również szkołę powszechną. Następnie zdobywał doświadczenie w praktyce handlowej i ożenił się z bogatą warszawianką Leonią Hertz, z którą miał siedmioro dzieci. Razem stali się zarządcami dość dużego majątku, składającego się z własności przekazanej Izraelowi przez ojca oraz majątku żony. Izrael założył Dom Handlowy I.K. Poznański, który ulokował na rogu Starego Miasta i ulicy Drewnowskiej. Handlował towarami oraz wyrabiał w niewielkiej manufakturze tkaniny (w 1859 r produkcja wynosiła 100 tys. metrów bawełny, wełny i tkanin z lnu). Majątek Izraela pomnażał się znacznie. Fabrykant podsiadał nieruchomości na Starym Rynku oraz przy ulicy Drewnowskiej 2. Sprzedawał przędzę zakładów Karola Scheiblera. Nabył też tereny w dolinie rzeki Łódki, dzięki czemu jego wpływy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Okolice od ul. Stodolnianej (aktualnie Zachodniej) do cmentarza przy ul. Srebrzyńskiej – to miejsce osady fabrycznej Poznańskiego. Założył tkalnię wyrobów bawełnianych, przędzalnię, bielnik, aperturę, farbiarnię i drukarnię tkanin. Cały kompleks fabryczny liczył ok. 30 hektarów. Dochody wciąż rosły, aż pewnego dnia w 1880 r. sięgnęły wartość niebagatelną, bo aż 7 mln rubli. Przy fabryce powstała osada robotnicza dla kilku tysięcy osób, nad którymi Poznański roztaczał serdeczną troskę. Przedsiębiorstwo Poznańskiego zyskało nową nazwę: Towarzystwo Akcyjne Wyrobów Bawełnianych I.K. Poznański.
Filantropijne działania
Poznański dbał o potrzeby każdego człowieka, zwracającego się do niego o pomoc. Jego odzewem na prośby było m.in. sfinansowanie przeniesienia kościółka z ul. Zgierskiej na teren dawnego cmentarza przy ul. Ogrodowej, fundacja szpitala dla Żydów, przekazanie części gruntu pod cmentarz przy ul. Brackiej. Oprócz tego Izrael pomagał finansowo Łódzkiemu Żydowskiemu Towarzystwu Dobroczynności oraz finansował cele miejskie. Nie żałował pieniędzy na budowę cerkwi św. Aleksandra oraz Politechniki Warszawskiej. Nie opuszczał też artystów w potrzebie.
Łódzkie miejsca Poznańskiego
Łódź bardzo dużo mu zawdzięcza. Rozsiane majątki po mieście cieszą oko do dzisiaj – choćby wybudowany dom dla syna Maurycego przy ulicy Cegielnianej i dla córki Anny przy ul. Spacerowej (al. Kościuszki 4). Jego pałac znajdował się także przy ul. Gęsiej i Długiej (Gdańska 32). Majątek Izraela był potężny. W 1900 r. wynosił 7,2 mln rubli. Po jego śmierci firmą zarządzał syn Ignacy, produkcja systematycznie wzrastała i dopiero I wojna świata pokrzyżowała plany produkcyjne.
Co pozostało? Wyjątkowe pod względem architektonicznym budynki – Pałac Poznańskiego i dzisiejsza Manufaktura oraz liczne domy robotnicze. Wizytówką tego miejsca jest pięciokondygnacyjna przędzalnia bawełny z czerwonej nieotynkowanej cegły, mająca rysy przedwiecznej architektury obronnej (aktualnie znajduje się tu Hotel Andels oraz centrum konferencyjne). Równie ciekawe są pozostałe budynki na terenie osady – inspirowane średniowiecznymi zamkami.
0 komentarzy