Polska tradycja majsterkowania
Choć skrót DIY pochodzi z języka angielskiego i największą popularność zyskał w USA, to w Polsce starsze roczniki zapewne pamiętają serię „Zrób to sam” prowadzoną w latach 1959–1983 przez Adama Słodowego, najpierw w ramach programy „Ekran z Bartkiem”, a później w niezwykle popularnym wśród dzieci i młodzieży niedzielnym „Teleranku”. Program ten całe pokolenia Polaków uczył majsterkowania, wykorzystywania pozornie zbędnych rzeczy do tworzenia przydatnych sprzętów i rozwijał zdolności techniczne. Żyłka do majsterkowania towarzyszyła nam w Polsce już też znacznie wcześniej, ponieważ powojenne braki absolutnie wszystkiego, wymuszały na ludziach kreatywność i zaradność.
Popularność w świecie cyfrowym
Prawdziwy bum na DIY na świecie rozpoczął się wraz z rozpowszechnienie się internetu, a szczególnie dzięki platformie Youtube.com. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom analityków, że internet zabije kreatywność w obszarze działań manualnych, on przyczynił się do jej dynamicznego rozwoju. Majsterkowicze z całego świata zaczęli dzielić się swoimi pomysłami, pracami i koncepcjami dzięki swobodnej możliwości zamieszczania nagranych przez siebie filmów w sieci i zarabiania na nich. Oczywiście jest spora grupa osób, która jedynie ogląda majsterkowiczów przy pracy, ale pozyskana tak wiedza jest niewspółmiernie większa i przydatniejsza niż to, co zostaje w naszych głowach po obejrzeniu kolejne serii śmiesznych kotków uciekających przed ogórkiem.
Wszyscy majsterkują
Zapewne stwierdzenie, że wszyscy majsterkują, jest stwierdzeniem mocno nad wyraz, ale jednak statystyki pokazują, że z roku na rok tych majsterkujących jest coraz więcej. Podział na majsterkujących przy pomocy młotka mężczyzn, a przy pomocy szydełka kobiet już dawno się zatarł, teraz możemy obejrzeć dziergających mężczyzn, jak i kobiety posługujące się z finezją piłą łańcuchową. Granic nie ma, chyba że jedynie w wyobraźni. Oczywiście jest też cała duża grupa dzieci, które same lub przy asyście rodziców chętnie oddają się pracom manualnym.
Jak zacząć?
Jak to mówią, żeby zacząć to trzeba zacząć. W wielu przypadkach nie potrzebujemy wiele sprzętu, no bo jak sklejamy modele z tektury, czy robimy pluszaki na szydełku, to wystarczy nam zwykła przestrzeń mieszkalna. Jednak jeżeli chcemy wyjść z majsterkowaniem na wyższy poziom, to już warto troczę się przygotować. Najpopularniejszymi miejscami do tworzenia domowych warsztatów są piwnice i strychy. To przestrzenie, które często są niewykorzystane, choć ostatnio coraz popularniejsze stało się adaptowanie strychów na pokoje mieszkalne, ale jednak nadal wiele z nich stoi odłogiem.
Nowe czy używane?
Obecnie taki przydomowy warsztat można wyposażyć w nowe funkcjonalne meble metalowe, kupując je online wprost od producenta, pomijając w ten sposób pośredników i ich marże. Takie zakupy są obecnie bardzo bezpieczne dzięki opcji darmowego zwrotu w razie, gdyby coś było nie tak, np. gdy źle coś wymierzyliśmy i kupione szafki nam nie wchodzą tak jak chcieliśmy. W sklepach niektórych producentów jak np. w e-Promag.pl są dostępne wygodne konfiguratory 3D, w których można sobie dopasować elementy w zależności od potrzeb i zobaczyć na trójwymiarowym modelu jak to finalnie będzie wyglądać. Możliwości jest naprawdę sporo.
Choć nowe wyposażenie warsztatu ma wiele zalet, jest bezpieczne, sprzęty mają atesty i są niezwykle wytrzymałe, bo zostały zaprojektowane, by służyć w trudnych warunkach profesjonalny warsztatów, to nie należy odrzucać możliwości zastosowania używanych czy wręcz wykonanych samodzielnie sprzętów. Na YT znajdziecie sporo twórców, którzy od podstaw zbudowali swoje warsztaty i nawet tak skomplikowane urządzenia, jak tokarki, spawarki czy drukarki 3D.
Możliwości dzięki inspiracjom płynącym z internetu jest naprawdę sporo, właściwie w każdej dziedzinie, o której sobie pomyślimy, znajdziemy materiały w sieci. Warto na początku, zanim zainwestujemy czas i pieniądze, obejrzeć trochę filmów i spróbować zrobić coś naprawdę prostego, by zobaczyć czy nam to odpowiada i czy czerpiemy z tego satysfakcję. Częstym błędem początkującego jest rzucanie się od razu na głęboką wodą, bo przecież w internecie wyglądało to tak prosto, a potem porzucanie projektu z rozczarowaniem, co może wzbudzić niechęć do dalszych prób.
0 komentarzy